To teren bardzo trudny do podjęcia walki, ale jeśli prowadzony przez nas konwój jest przez cały czas dobrze chroniony, jesteśmy w stanie wyjść z zasadzki.
Mówi się, że dobrze zaplanowana i przeprowadzona zasadzka jest nie do przejścia/przeżycia. Chociaż musimy liczyć się z dużymi stratami po naszej stronie, to możemy je zminimalizować poprzez dobrze dobrane procedury.
Wbrew pozorom w strefie śmierci jest zarówno czas na walkę, jak i na ewakuację rannych. Jednak w naszym postępowaniu musimy dokonywać wyboru, często nie do końca rozumianego przez osoby postronne. Nasze życie uzależnione jest od zdolności bojowej i jeśli zagrożenie ciągle istnieje, musimy skupić się na: odskoku, czyli krótkotrwałej ucieczce od zagrożenia, kontrataku (zaplanowanym wyjściu do zagrożenia), a następnie na ratowaniu tych, którzy mieli mniej szczęścia od nas.
Cywilny ratownik medyczny, zanim przystąpi do czynności ratowniczych, najpierw ocenia sytuację i dba o swoje bezpieczeństwo. Być może nasze procedury, przedstawione w czerwonej taktyce, wyglądają mniej humanitarnie, ale ten schemat zostaje również zachowany. Dlatego uczymy wszystkich podstawowych czynności ratowniczych, pomocy samemu sobie oraz innym poszkodowanym w walce. Łatwiej wyszkolić policjanta w podstawowych czynnościach ratowniczych niż ratownika medycznego nauczyć bojowych działań taktycznych.
Minimalizacja skutków zmusza nas do nienarażania grupy na większe straty. Oczywiście możemy jednocześnie walczyć i ratować rannych – to jedna z opcji, ale bardziej niebezpieczna. Pomagamy wszystkim w odpowiednim czasie i ratujemy, ale tak, by nie przypłacić tego własnym życiem. Jeżeli dbamy o to od samego początku, to doskonale wiemy, jak postępować, by rannych było jak najmniej: staramy się ocalić jak najwięcej osób i udzielamy pomocy najpierw tym, którzy, po opatrzeniu, pomogą nam przy ratowaniu tych najbardziej poszkodowanych. Zdolność bojowa jest najważniejsza – najpierw walcz, a potem ratuj.
Przykładowy opis próby przeżycia: